wtorek, 24 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 9 FIRST DATE

    Niepewnie odwróciłam się do tyłu, ale nikogo za mną nie było. W pierwszej chwili pomyślałam wtedy, że to jakiś żart z jego strony, lecz nagle Zayn pojawił się przed mną. Wystraszyłam się.

-Jestem aż taki straszny? - uśmiechnął się.
-Nie. Po prostu się nie spodziewałam tego.
-Chcę cię gdzieś zabrać - powiedział rozbawiony.
-Mam się bać? - spytałam.
-Skądże znowu.
-To gdzie idziemy?
-Chciałaś chyba powiedzieć gdzie jedziemy. Tam zaparkowałem - wskazał palcem.
-Nie bądź taki tajemniczy.
-Chodź – złapał mnie za rękę i otworzył drzwi od swojego sportowego samochodu.

    Odjechaliśmy z piskiem opon z miejscowego parkingu.

-Najpierw pójdziemy coś zjeść – powiedział.
-A później?
-Dowiesz się w swoim czasie.
-Niech ci będzie - westchnęłam głośno.
-Lubisz pikantne jedzenie?
-No nawet.

    Malik gwałtownie skręcił w lewo, aż podskoczyłam. Wariat. Zatrzymaliśmy się przed jakąś indyjską restauracją.

-Byłaś tu kiedyś?
-Nie miałam okazji. A ty?
-Byłem kilka razy.

    Weszliśmy do środka. Usiedliśmy przy stoliku w kącie. Dostaliśmy menu. Uważnie czytałam co oferują, ale szczerze mówiąc znałam tylko kilka dań. O pozostałych nawet nie słyszałam. Po chwili podszedł do nas kelner.

-Mogę przyjąć zamówienie?

    Zayn spojrzał na mnie.

-Na co masz ochotę? - zapytał w tak specyficzny sposób, że chciałam odpowiedzieć: na ciebie...
-Nie wiem. Zdaję się na ciebie.
-Dobrze, więc poproszę dwa razy kurczaka curry i … - no właśnie i... nawet nie wiem co powiedział.
-Już się robi – odrzekł kelner, po czym odszedł.
-Zaskoczyłem cię tym, że tu jesteśmy?
-Wydarzenia ostatnich dwóch dni bardziej mnie zaskoczyły. Trochę się zmieniło.
-Rozumiem – w tym momencie przegryzł swoją wargę w bardzo pociągający sposób.

    Nie minęło pięć minut a dostaliśmy jedzenie. Wyglądało tak bardzo apetycznie, że od razu zabrałam się za opróżnianie talerza.

-Smakuje ci?
-Bardzo ostre, ale pyszne – odpowiedziałam.
-Jestem przyzwyczajony do takiego jedzenia. Moja rodzina jak gotuje często dodaje ostrych przypraw.
-No widzisz. U mnie natomiast jest inaczej, bo moja mama nie lubi bardzo ostrych dań, więc gotuje bardziej łagodne potrawy.

    Gdy nasze talerze były już puste Malik wyciągnął portfel i ręką poprosił kelnera o rachunek. Zapłacił mu. Wstaliśmy od stolika i udaliśmy się do auta.

-To gdzie teraz ruszamy?
-Pamiętasz jak opowiadałem ci o wyścigach? Chcę ci pokazać jak to wygląda w praktyce.
-Nie.. To chyba jakiś żart.
-Serio mówię.
-Ymm. Ok.

    Wow, jakoś ciężko było mi to sobie wyobrazić. Ale w sumie czemu nie...

*

    Po około dwudziestu minutach szybkiej jazdy dotarliśmy już na przedmieścia Bradford. Nie sądziłam, że będzie tu tak dużo ludzi. Pełno skąpo ubranych panienek, które po prostu siedziały na pojazdach.

-I jak? - spytał chłopak.
-Dziwnie to trochę wygląda.
-Te dziewczyny to tak zawsze...?
-To norma tutaj.

    Byłam pewna, że jak tu przyjeżdżał, to te divy na jego samochodzie też siadały. Zayn zaczął mi wszystko pokazywać. Nawet przedstawił mi kilku swoim znajomym. Oni jakoś 'krzywo' się na mnie patrzyli. No tak, przecież nie pasowałam tutaj...

-Nie martw się dzisiaj nie biorę udziału – roześmiał się.
-Całe szczęście – przytuliłam go.
-Proszę, proszę kogo ja tu widzę?! Nasz wielki bohater i bezbronna, lecz pyskata Isabel. Przeszkodziłem wam gołąbeczki?
-Styles...
-Zawsze obecny – pokazał swój bezczelny uśmieszek.
-Isabel chodź, wracamy do domu. Późno już.
-No tak teraz pewnie profesorek chce pobzykać na chacie, ja skorzystam na następnych korepetycjach – puścił oko.

    Malik wyskoczył do niego z pięściami, ale zdążyłam go zatrzymać.

-Zostaw, nie warto – powiedziałam.

   Posłuchał mnie i odpuścił. Odjechaliśmy stamtąd.

*

   Zatrzymaliśmy się pod moim domem.

-Is wiem, że dla ciebie nie była to idealna randka, ale..
-Zayn tak ci się tylko wydaje. Naprawdę świetnie spędziłam czas z tobą. Więc prawdę mówiąc była ona wyjątkowa – przerwałam mu.

   Chłopak mocno mnie przytulił i obdarował delikatnym pocałunkiem.

-Słodkich snów.
-Nawzajem. Śpij dobrze.
-Obiecuję, że następnym razem będzie lepiej.
-Tak? To będę już chyba w niebie.
-Albo nad niebem – roześmialiśmy się.
______
Wróciłam z nowym rozdziałem :)

Co do poprzedniego to bardzo przyjemnie czytało mi się wasze komentarze. Naprawdę uwielbiam to ;*

Podoba się? = skomentuj :D

Dla was to nic trudnego, a dla mnie to uśmiech na twarzy i chęć pisania kolejnego rozdziału.

To co jak zwykle 30 komentarzy? Mam nadzieję, że tym razem wyrazicie też dłuższe opinie a nie tylko dwa słowa.

xxx.

wtorek, 10 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 8 SURPRISE

    Zaniemówiłam. Myślałam, że on żartuje. Czy to miałoby się skończyć jak w bajce? Zdecydowanie nie. Przecież nie mogę być taka łatwa.

-Zabawne. – odpowiedziałam.
-My się chyba nie rozumiemy, ja ci tu wyskakuje z takim wyznaniem a ty nic. Może powtórzę...
-Nie jestem głucha. - przerwałam mu.

    Jego pewność siebie zaczynała mnie irytować. Jednak to nie powstrzymywało mnie przed byciem z nim.

-Może odprowadzę cię do domu? - zapytał.
-Jak nie masz nic ciekawszego do roboty to czemu nie. - burknęłam.

    Prawie całą drogę przemilczeliśmy. Dopiero koło domu zamieniliśmy kilka słów.

-Przemyślisz to? - obrzucił mnie spojrzeniem.
-Może.
-Naprawdę mi zależy...
-Pójdę już. - odrzekłam.

    Zayn złapał mnie za dłoń.

-Do zobaczenia – uśmiechnął się a w jego oczach pojawił się ten wyjątkowy błysk.

    Weszłam do domu i od razu napiłam się wody. Czy to się stało naprawdę?! Musiałam opanować myśli. Nie mogę uwierzyć w to, że on zwraca uwagę na mnie, podczas gdy tysiąc innych dziewczyn zwraca ją na niego. Poszłam do pokoju, włożyłam na uszy słuchawki i kilka godzin słuchałam ulubionej muzyki. Później wzięłam prysznic i zasnęłam.

*

    Rano obudziłam się wcześniej niż zadzwonił budzik. Chyba pierwszy raz. Budziłam się w nocy co jakiś czas. W moich snach był tylko on. Myśli o nim ogarnęły moją głowę. Nie mogę być taka wredna dla niego. On znaczy coś dla mnie...

*

    Na początku lekcji Zayn zaczął rozdawać sprawdzone zadania domowe. Na moim nie było oceny, ale również komentarz:

-Jeśli nie spróbujesz, nigdy nie dowiesz się czy było warto...

    Zarumieniłam się. Podniosłam głowę i nasze spojrzenia się spotkały. Pod ławką wysłałam mu smsa:

-Nie patrz tak na mnie na lekcji, zawstydzasz mnie.

    Po chwili ujrzałam, że sprawdza telefon. Uśmiechnął się szeroko, więc chyba przeczytał. Przyszła odpowiedź:

-Zastanowiłaś się? :)

    Nie byłam pewna co mam napisać. Chciałam z nim pogadać twarzą w twarz.

-Nie rozmawiajmy o tym teraz.

    Nawet się nie obejrzałam a już odpisał.

-Zostań w sali na przerwie.

    Czas tak szybko płynął. Wszyscy wyszli z klasy

-Odpowiesz mi?
-Tak.
-No więc..
-Tak.
-Co tak?
-Tak, zgadzam się. - powiedziałam z uśmiechem.

    W tym momencie przytulił mnie bardzo mocno, ale nagle odskoczyliśmy od siebie, bo drzwi otworzyła woźna.

-No więc tak jak ci mówiłem zrób ten projekt według tego wzoru. - wskazał ręką na tablicę.
-Przyszłam trochę uporządkować – powiedziała niezbyt entuzjastycznie.
-Proszę bardzo – odrzekł Malik.
-Dobrze, już wszystko wiem. Do widzenia. - czułam się trochę skrępowana.
-Do widzenia.

    Całe szczęście, że ta baba tego nie widziała. Przecież za kontakt z uczennicą on mógłby stracić pracę. Wszystko wydarzyło się tak szybko. Chodzę z Zayn'em. Mój wymarzony nauczyciel angielskiego jest moim chłopakiem. Ale się cieszę. Jak to teraz będzie?! Kurczę, no nie wiem. Pewne jest jedno w szkole musimy być bardziej tajemniczy.

    Oczywiście jak to ze mną bywa z kolejnych lekcji nic nie wyniosłam.

*

    Idąc do domu dostałam następną wiadomość:

-Nie mogłem się powstrzymać! :D

    I kolejną:

-Przepraszam ;)

   Odpisałam mu:

-Dobrze, że odpowiednio szybko zareagowaliśmy. Mogłeś stracić pracę.

   I znowu:

-Bo ona na miłą nie wyglądała.

-Co tam praca ważne, że mam ciebie ;)

-To takie słodkie.

-Ty jesteś słodsza.

-Hahaha dobra nie kłam.

-A tak w ogóle mam dla ciebie niespodziankę :)

   Zastanawiałam się co to może być. Kolejne dwa smsy:

-Zabiorę cię gdzieś.


-P.S Odwróć się, widzę cię.
_________
Jest w końcu ósmy rozdział. 

Wiem, że powinnam dodać go wcześniej, ale po prostu byłam zabiegana i brakowało mi czasu.

Wy oczywiście wykonaliście swoje zadanie i komentowaliście. Mam nadzieję, że z każdym rozdziałem będzie coraz więcej komentarzy. To takie moje drobne marzenie :)

To co dacie radę? 

Hmm... 30 komentarzy i dziewiąty rozdział ? Ta liczba była już osiągnięta, ale co mi tam niech będzie. Nie będę taka surowa :D

Do następnego kochani ;*

xxx.

sobota, 24 maja 2014

ROZDZIAŁ 7 BE ALRIGHT?!

   Kolejny poniedziałek. Yhh, jak ja tego nienawidzę. Prawie się spóźniłam, bo budzik w telefonie mi nie zadzwonił, a powodem jest to, że aktualnie go nie posiadam. Gorzej być nie może?! A jednak. Idąc do szkoły zgubiłam pięćdziesiąt złotych. Gdy szłam na pierwszą lekcję, minęłam na korytarzu Malika. Spojrzał w moim kierunku przez chwilę i odwrócił głowę. Nic, zero reakcji. Nawet się nie uśmiechnął jak to zazwyczaj robił. Miałam ochotę się komuś wygadać. Zrobiłam to na długiej przerwie. Emily z uwagą wysłuchała całej historii i zdecydowanie jej mina była bezcenna. Nie mogła w to uwierzyć.

-Uuuu, co to za Harry? Hahaha.
-Pewnie za niedługo się przekonasz.
-Czekam na to – odrzekła rozbawiona.
-Wpadnie na ciebie szybciej niż się spodziewasz.
-Naprawdę spałaś w domu tego nauczyciela? - zapytała z niedowierzaniem.
-No tak.

   W mojej opowieści oczywiście pominęłam parę szczegółów. Mimo że on się nie odzywa do mnie obiecałam, że nikomu nie powiem o jego „tajemnicach”, więc dotrzymałam słowa. Poszłyśmy na kolejne lekcje. Nadszedł angielski. Zayn usiadł przy biurku, sprawdził obecność i zaczął pytać. Najpierw poszła Amber. Dostała banalne pytania. Gdy już wróciła na swoje miejsce Malik zaczął rozglądać się po klasie.

-Do odpowiedzi przyjdzie...panna Johns.

   Emily popatrzyła na mnie ze strachem w oczach.

-Dasz radę – wyszeptałam.

   Wzięła głęboki oddech i wstała. Zadawał jej wyjątkowo trudne pytania w porównaniu z poprzednią osobą. Czemu akurat ją wziął?!

-Coś jeszcze masz do powiedzenia? - bezczelnie ziewnął.
-Nie – powiedziała.
-Dobra 3+, siadaj.

   Myślałam, że będzie gorzej. Wróciła do ławki.

-Patrzył się na ciebie a wziął mnie. Zawsze mam pecha.
-Nie przejmuj się przecież nie było tak tragicznie.
-Przyznaj się. Śmiałaś się ze mnie?
-Pewnie. Miałam kabaret na żywo – zaśmiałyśmy się.
-Cisza. Co wam tak wesoło? – powiedział stanowczo Malik.
-Za karę przygotujecie we dwie referat o Azji. Na 5000 słów. Zrozumiano?
-Tak – odpowiedziałyśmy.

   Co on sobie wyobraża?! Wszyscy w klasie gadają. Nikt go nie słucha, ale to my dostajemy zadanie domowe. Weź tu człowieku zrozum tego kolesia. Brak słów. Jak bardzo można się zmienić w ciągu jednego dnia?! Wiedziałam, że tak to się nie skończy, że on coś knuje.

*

   Udałyśmy się z Emily do szatni, zostawić tam kilka książek i wziąć nowe na ostatnią lekcję. Moja szafka była oddalona od jej. Gdy już wszystko zrobiłam poszłam po nią. Zobaczyłam, że zdążyła już poznać Harry'ego.

-Cześć blondi. Jeszcze cię tu nie widziałem. Chcesz się zabawić?– złapał ją za rękę i przyparł do ściany.
-Styles puszczaj ją.
-O kogo ja tu widzę. Nasza Carter. Ej, a jak słońce świeci to ta tapeta ci spływa czy nie wychodzisz na dwór? - zaśmiał się.
-A co ty sobie w ogóle wyobrażasz?!
-Ciebie pod prysznicem.

   Co ten człowiek ma w bani?! A w ogóle nie wiem o co mu chodziło z tą tapetą, w porównaniu do dziewczyn, z którymi się prowadza ja nie mam makijażu.

-Zostaw ją – krzyknęłam.
-Bo?
-Powiem ci coś. Traktujesz dziewczyny jak matematykę – nie rozumiesz a chcesz zaliczyć. Ale tym razem to ja cię ostrzegam. Masz się trzymać od nas z daleka.
-Znowu pyskata. A na korepetycjach to bohatera potrzebowałaś.
-Masz dużo dziewczyn w szkole. Na pewno znajdzie się jakaś zdesperowana, która pójdzie z tobą do łóżka i to nawet nie jedna, więc możesz już iść.
-Żadna mi się nie oprze. Nawet ty. Kiedyś będziesz moja.
-Nie w tym życiu słoneczko – powiedziałam ironicznie.
-Ej no nie wstydź się, w myślach rozbierałem cię już tysiące razy.
-Chodź Em – dodałam.

-Teraz już wiem o czym mówiłaś – powiedziała dziewczyna.
-Tak. To takie niemiłe wspomnienia.
-Nie spodziewałam się, że tak szybko go poznam. Wystraszyłam się go, bo nie wiedziałam czego chciał. Zaniemówiłam.
-Jak go pierwszy raz poznałam było podobnie – uśmiechnęłam się.
-A w ogóle skąd Malik wiedział, że tam będziesz?
-Wcześniej rozmawiałam z nim o tym i.... dał mi swój numer.
-Ohoho ktoś tu miał branie.
-Oczywiście- uśmiechnęłam się.
-Zdążyłam napisać mu wiadomość i zjawił się na czas.
-To takie romantyczne. Ale na lekcji dzisiaj był wredny.
-Wiem. Chyba humoru nie miał.
-Ale jak mu humor powróci to kto wie... pewnie coś się wydarzy.
-Nic się nie wydarzy. To była pewnie tylko jednorazowa sytuacja.
-Ale jak się wydarzy to mi powiesz, prawda? - zapytała rozbawiona.
-Będziesz wiedziała jako pierwsza, jak zwykle.
-To super.
-Ale u ciebie Em chyba się szybciej wydarzy. Wpadłaś Harry'emu w oko.
-Hahahahahah.
-Zobaczysz on coś jeszcze odstawi. Mam takie przeczucie.
-Poczekamy, zobaczymy.
-Dobra trzeba przetrwać matmę. 

   Ostatnia lekcja minęła szybko. Wyszłyśmy ze szkoły. Kawałek drogi szłam z Emily, ale rozstałyśmy się po chwili, bo szła w inną stronę.

-Do jutra – pomachała mi.
-Do zobaczenia.

   Wracałam tą samą drogą co zwykle, gdy przechodziłam przez park usłyszałam znajomy głos.

-Poczekaj.

   Odwróciłam się i zobaczyłam Zayna.

-Ty mnie śledzisz?!
-Możemy chwilę porozmawiać?
-Wydaje mi się, że nie mamy o czym.
-Sądzę, że mamy.
-Wątpię.
-Daj mi pięć minut.

   Usiadłam na ławce. Chciałam usłyszeć co ma mi do powiedzenia. Nastąpiła cisza. Dopiero po chwili się odezwał.

-Isabel. Przepraszam, że cię nie obudziłem. Pewnie miałaś kłopoty w domu przeze mnie.
-To prawda. Mama się o mnie martwiła.
-Zamierzałem to zrobić, ale ktoś do mnie zadzwonił i musiałem wyjść.

   No tak ktoś...ta laska.

-A przy okazji proszę – podał mi mój telefon.
-Wreszcie. Dzięki. Byłam go odzyskać, ale nie chciałam ci przeszkadzać. Widziałam, że byłeś zajęty.
-Nie rozumiesz.
-To spróbuj mi wytłumaczyć. Nie poznaję cię. I w ogóle co ty odstawiłeś na lekcji. Referat. Serio?!
-Przepraszam. Byłem zdenerwowany.
-A wracając... o co chodziło?
-Ta dziewczyna, która ci otworzyła drzwi... to nie tak jak myślisz. To ona do mnie dzwoniła.

  No też mi nowość.

-Potrzebowała pomocy.
-Kim ona jest dla ciebie?
-Pewnie mi nie uwierzysz, ale to moja siostra.

   Zastanawiałam się czy to może być prawda. Sama nie wiedziałam co mam o tym myśleć.

-Powiedz coś.

   Zamyśliłam się.

-Isabel
-Hmmm?
-Jesteś zła?
-A jaka mam być?
-Moja.
________
Witajcie :)
Doczekaliście się siódmego rozdziału.

Nie ukrywam, że zależy mi na tym, żeby jak najwięcej osób czytało to opowiadanie, więc proszę polecajcie je znajomym. Byłabym niezmiernie wdzięczna za to :D

Opiszcie wrażenia po przeczytaniu. Bardzo lubię czytać wasze opinie. Dziękuje każdemu z osobna za miłe słowa ;*
To co?
Min. 27 komentarzy i kolejny rozdział.

Do następnego.
xxx.

wtorek, 13 maja 2014

ROZDZIAŁ 6 MALIK'S HOUSE

   Przyjechaliśmy pod piękną, nowoczesną willę. Jeszcze większą niż ta Styles'a. Już wiedziałam co ich łączy. Pewnie wygrywali dużo pieniędzy w kasynach. Bo jak inaczej w tak młodym wieku takie domy?! Mój się przy nich chował. Malik jeździł bardzo szybko. Czułam jakbyśmy się unosili nad ziemią podczas tej jazdy. Pewnie brał udział w tych wyścigach. W tygodniu niepozorny nauczyciel angielskiego a w weekendy kierowca rajdowy. Coś jak 'Szybcy i wściekli' na przedmieściach Bradford. Weszliśmy do środka. Ten wystrój bardzo przypadł mi do gustu, nadawał takiej przytulnej atmosfery.

-Napijesz się czegoś? - zapytał.
-Wody.

   Usiadłam na białej, skórzanej kanapie. Zayn przyniósł mi szklankę z wodą.

-Dziękuję – powiedziałam z uśmiechem.
-Mieszkasz sam? - zaczęłam się rozglądać.
-Mieszkam i aktualnie jestem sam – odrzekł.
-Nie pytałem wcześniej. Wszystko w porządku? Nic ci nie zrobił? - spytał po chwili.
-Tak, wszystko dobrze. Naprawdę gdybyś nie przyjechał...
-Wiem – przerwał mi.
-Jak zdążyłaś wysłać wiadomość?
-Harry powiedział, że poszuka kajdanek. Szybko chwyciłam telefon i zaczęłam pisać, ale po chwili zdążył mi go zabrać.
-Rozumiem.
-A to? - spytał, patrząc się na moje posiniaczone i zaczerwienione ręce.
-Wyrywałam się, a on ciągnął mnie na łóżko.
-Co za debil. Rozliczę się z nim – powiedział, po czym zapalił papierosa.

   O i jeszcze pali. Kolejny sekret do listy z wyścigami, klubami i kasynami. Zdawało mi się, że odkryłam jego nowe oblicze. Naprawdę nie spodziewałam się tego. Tak to właśnie bywa, gdy się ocenia ludzi jak książkę po okładce. Później odkrywamy ich wnętrze i różni się od tego, jak ich postrzegaliśmy.

-Wyglądasz na zmęczoną.
-To był dzień pełen wrażeń, jak każdy jeden od pewnego czasu.
-Może chcesz się trochę przespać?
-Tak, chyba tak.
-Tylko mnie obudź za jakiś czas, bo muszę wrócić do domu – dodałam.
-Po schodach pierwsze drzwi na prawo – uśmiechnął się.
 
   Weszłam i zobaczyłam, że na środku pokoju stało wielkie łóżko. Patrząc na nie stałam się bardziej śpiąca. Położyłam się na nim. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam.

*

   Ku mojemu zdziwieniu obudziłam się rano. Przetarłam oczy i usiadłam po turecku. Przecież miał mnie odwieźć do domu. Co ja teraz powiem mamie?! Pewnie się martwiła.
Wyszłam z pokoju. Chciałam sprawdzić, gdzie się podział Malik.

-Zaaaaayn?!

   Byłam chyba w każdym pomieszczeniu i nic. Przepadł. Czemu zostawił mnie w swojej willi?! Ciekawe gdzie poszedł tym razem. Nie zastanawiałam się długo nad tym, tylko wzięłam torbę i pospiesznie udałam się na przystanek. Wsiadłam do autobusu i po dziesięciu minutach byłam już na miejscu. Wchodząc do domu zobaczyłam od razu mamę.

-Isabel, skarbie wszystko dobrze? Nie spałam całą noc, bo się bałam o ciebie – podeszła i mnie przytuliła.
-Tak mamo. Nic mi nie jest.
-Gdzie byłaś całą noc?
-U Emily – skłamałam.

   Przecież nie powiem jej, że spałam u mojego nauczyciela angielskiego.

-Czemu nic nie mówiłaś, że nie wracasz na noc?
-Kompletnie mi to wyleciało z głowy. Wybacz.
-Dzwoniłam do ciebie ze sto razy.

   Gwałtownie złapałam się za kieszeń spodni i zdałam sobie sprawę, że nie mam telefonu. Musiał zostać w jego domu.

-Zostawiłam go u niej. Rozładował się. Będę musiała iść po niego.

   Zjadłam śniadanie i poszłam na górę wziąć prysznic i się przebrać. Następnie udałam się z powrotem pod dom Malika, żeby odzyskać swoją własność. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi i po chwili szczęka opadła mi do samej ziemi. Otworzyła mi bardzo ładna dziewczyna w szlafroku. Miała czarne włosy i ciemne oczy.

-Taaaaak? - zmierzyła mnie wzrokiem.

   W pierwszej sekundzie zaniemówiłam. Brakowało mi słów. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć.

-Yyyy, ja się chyba pomyliłam. Przepraszam.

   No tak, to już wiem co robił w nocy. Nie mogłam na nią patrzeć. Tak jak poprzednio wróciłam autobusem. Od razu poszłam do mojego pokoju. Nie chciałam z nikim rozmawiać. Położyłam się na łóżku.

*

   Może to wydawało się dziwne, ale czułam się w pewnym sensie oszukana. Co ja sobie myślałam, że będzie tak cudownie jak w bajce?! Prawdą było to, że cholernie mi na nim zależało. Kiedy on był w pobliżu nic więcej nie było mi potrzebne do szczęścia. Rozmyślałam nad tym, jak nie potrafiłam opanować gwałtownego bicia serca, kiedy się pojawiał, nie umiałam usunąć go z mojej głowy. Podobało mi się to, jak się przy nim czułam. Byłam skoncentrowana na słowach jakie wymawiał do mnie i na jego oczach. W nich było coś specyficznego. Były wyjątkowe. Nie mogłam tak po prostu o nim zapomnieć. To taki rodzaj przywiązania...

*

   Moją retrospekcję przerwało pukanie do drzwi.

-Mogę? - spytała mama.
-Tak – powiedziałam bez entuzjazmu.
-Isabel widzę, że coś jest nie tak. Pokłóciłaś się z Emily?
-Eee, nie. Nawet nie było jej w domu. Musiała gdzieś pójść. Telefon odzyskam pewnie w szkole.
-Mam przeczucie, że nie mówisz mi prawdy.

   Oczywiście. Instynkt macierzyński. Naprawdę głupio było mi ją okłamywać, ale w takiej sytuacji nie miałam innego wyjścia.

-Wydaje ci się. Zapewniam cię, że jest ok.
-Dobra. Jak nie chcesz rozmawiać, to nie będę ci przeszkadzać.

   Nie chciałam żeby nasza rozmowa tak wyglądała. Widziałam, że się o mnie troszczy, a ja ją tak po prostu zbyłam.

*

   Było już późno. Wzięłam długą, gorącą kąpiel, otulając się pianą z jagodowego płynu do kąpieli. Chociaż na chwilę chciałam się zrelaksować. Następnie założyłam ubrania do spania. Stałam kilka minut przed zaparowanym lustrem i patrzyłam na swoje odbicie.

-Ehh, myślałaś, że on będzie twoim księciem, co?!
-I pewnie będziesz żyła z nim długo i szczęśliwie, zgadłam?!

   Położyłam się na łóżku i czułam, że zmęczenie powoli bierze górę. Zasnęłam bardzo szybko.
*

   Miałam taki cudowny sen. Tak, on mi się śnił. Inaczej pewnie nie byłby taki świetny. Dużo mi do szczęścia nie trzeba. Wiem. Ale wracając... Byliśmy w wesołym miasteczku. Znajdowało się tam wiele różnych kolejek górskich i innych atrakcji. My przejechaliśmy się już na kilku innych, ale została nam podobno ta najstraszniejsza. Czułam się podekscytowana i jednocześnie patrząc, jak ta kolejka wygląda trochę zestresowana, ale wiedziałam, że jestem bezpieczna przy jego boku. Pamiętam, że dużo ludzi czekało tak jak my. Cały tłum. Gdy już w końcu była nasza kolej, weszliśmy oczywiście do jednego wagonika i tam ktoś nam pomógł zapinać wszystkie pasy. Wtedy on zadał mi pytanie:

-Ufasz mi?
-Nikomu jeszcze tak nie ufałam, jak tobie – uśmiechnęłam się do niego.


   Zayn złapał mnie za rękę i ruszyliśmy. Bardzo mocno trzymał do samego końca... Szkoda, że to był tylko sen. I jak zawsze w najlepszych momentach człowiek się budzi. Może dla innych nie było to nic specjalnego, ale dla mnie owszem. Przebudziłam się w nocy i myślałam o tym, że on się pewnie zabawia z tą laską. Było mi tak strasznie przykro...
_____

Szósty rozdział!!! 
Czekam na wasze opinie. Dziękuję za poprzednie komentarze. 
Spisaliście się świetnie, więc stawka rośnie. 
Następny rozdział pojawi się, gdy będą przynajmniej 23 komentarze :)
Pozdrawiam
xxx.

poniedziałek, 5 maja 2014

ROZDZIAŁ 5 PRIVATE LESSONS

   Nadeszła sobota. Weekend. Inni na moim miejscu by się pewnie cieszyli, ale nie ja. U mnie oznaczało to korepetycje w domu Styles'a. Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające do sypialni przez okno. Wstałam z łóżka, leniwie rozciągając mięśnie. Pierwszą moja myślą po przebudzeniu a właściwie przeczuciem było to, że na pewno będę żałowała tego, że się zgodziłam. Zaciągnęłam czarne spodnie i włożyłam koszulę. Wyszłam z pokoju, po czym udałam się do kuchni.

-Dzień dobry mamo – dałam jej buziaka w policzek.
-Dzień dobry skarbie. Siadaj, nałożę ci śniadanie.

   Posłusznie usiadłam na drewnianym krześle.

-Proszę kochanie – położyła przede mną talerz z jajecznicą.
-Dziękuję – odrzekłam i zabrałam się za jedzenie.
-Wybierasz się gdzieś dzisiaj?
-Tak, ale nie będzie to miła wizyta. Muszę dawać komuś korepetycje.
-Wszystko wiem. Pani dyrektor do mnie dzwoniła. Przykro mi widząc jaka jesteś smutna.
-Nie przejmuj się.

   Gdy już skończyłam, włożyłam talerz do zmywarki i poszłam do pokoju. Spakowałam do torby książki z matematyki i biologii, żeby później nie zapomnieć. Poszłam do łazienki, by się przyszykować. Wyszłam z domu.

*

   Na zewnątrz panowała piękna, słoneczna pogoda. Musiałam iść na przystanek autobusowy, bo Harry mieszkał w innej dzielnicy. Wsiadłam do pojazdu, jechałam około 15 minut. Wysiadłam i sprawdziłam na kartce jeszcze raz adres. Udałam się we wskazane miejsce i oczom nie mogłam uwierzyć. Ujrzałam piękną, białą willę z zadbanym ogródkiem. Niepewnie zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Otworzył mi Styles.

-To ty... – odrzekł niezbyt entuzjastycznie.
-A co jakiejś modelki się spodziewałeś? - spytałam ironicznie.
-Powiedzmy. Ale jak już jesteś to wchodź.

   Rozglądałam się po domu. Był ogromny. Na ścianach pełno drogich ozdób. Świecąca posadzka i gigantyczny żyrandol na suficie.

-Co się tak rozglądasz?
-Nic. Po prostu ładny wystrój.
-Wiem. Idź na górę po schodach, drugie drzwi po lewej.
-Ok.

   Poszłam, a gdy weszłam do środka zobaczyłam, że na stole leży pusta butelka po wódce i niepościelone łóżko. Chyba dopiero co wstał. Takie miałam odczucie. Schował ją, po czym sam usiadł na łóżku.

-Będziesz tak stała? - zapytał.

   Zmierzyłam go wzrokiem i przysiadłam na kanapie.

-Gdzie są twoi rodzice? - nie wiem co mnie naszło na to pytanie.
-A co wywiad prowadzisz? Dla twojej wiedzy mieszkają w innym mieście.
-Przepraszam – odrzekłam cicho.
-Dobra, ty mów a ja postaram się posłuchać.
-Od czego mam zacząć?
-Obojętnie.

   Nie wiedziałam w co on sobie pogrywa. Czemu w ogóle chciał ode mnie te korepetycje skoro byłoby go stać na najlepszego nauczyciela w Bradford.

-Najpierw będzie biologia.
-Słucham..
-Przekazywanie z pokolenia na pokolenie cech rodziców potomstwu to dziedziczenie. Odcinek DNA zbudowany z wielu nukleotydów i zawierający informację genetyczną o jednym białku nazywamy genem. Osobnika, który ma dwa allele takie same (AA,aa), nazywamy homozygotą, a osobnika z dwoma różnymi allelami (Aa) tego samego genu nazywamy heterozygotą. […] Układ alleli jednego lub kilku genów danego osobnika nazywamy genotypem, natomiast zestaw cech charakterystycznych dla organizmu nazywamy fenotypem. Dobra to taka podstawa, którą trzeba znać.
-Oczywiście – odrzekł, ziewając.
-Teraz zadania z krzyżówek genetycznych. Najpierw te łatwiejsze.

   Brązowy kolor oczu (A) u człowieka dominuje nad niebieskim (a). Brązowooki mężczyzna, który jest homozygotą żeni się z niebieskooką kobietą. Jakie jest prawdopodobieństwo, że ich dzieci będą miały niebieskie oczy?

-Dobra, koniec z tym sprawdzimy coś innego.
-Nie rozumiem.
-Jaki kolor oczu będą miały dzieci zielonookiego mężczyzny i brązowookiej kobiety?! – powiedział, po czym wstał z łóżka i zbliżył się do kanapy, na której siedziałam.

   W pierwszej chwili myślałam, że zaraz zejdę na zawał. Przecież wiedziałam o co mu chodziło. Mam brązowe oczy, a on zielone... Usiadł na kanapie. Zaczęłam się oddalać na brzeg. Szczerze mówiąc bałam się go. Nie wiedziałam do czego może się posunąć.

-Nie stawiaj oporu. Będzie lepiej dla ciebie – zbliżył się jeszcze bardziej.

   Wstałam na równe nogi. On też. Popchnął mnie z powrotem na kanapę.

-Grzecznie siedź i czekaj. Poszukam kajdanek.

   Moje serce biło coraz mocniej w pośpiechu chwyciłam telefon i szybko zaczęłam pisać:
Pomocy! Is.. Harry wyrwał mi go, ale na szczęście zdążyłam wysłać smsa do Zayna. Wcześniej podałam mu adres. Może to dziwne, ale mój los był w jego rękach. To od niego zależało co się wydarzy.

-Nie wiem gdzie je dałem. Ale ty Carter rozczarowujesz mnie. Myślisz, że ktoś ci tu i teraz pomoże?!

   W tym momencie straciłam nadzieję, że on odczyta wiadomość na czas.

-Proszę cię. Wypuść mnie.
-O widzę, że teraz już nie jesteś odszczekana – pociągnął mnie za ręce na łóżko.

   Byłam przerażona. Nikogo oprócz nas nie było w domu. Żarty się skończyły. Nie odzywałam się. Miałam łzy w oczach. Chciało mi się płakać. On był nieobliczalny.

-Weź wyluzuj. To tylko miła zabawa – wyszeptał i zaczął całować mnie po karku.
-Odczep się ode mnie – odepchnęłam go od siebie.

   Styles przyparł mnie do szafy. Gdy nagle ktoś wykopem otworzył drzwi. To był Malik. Miał biały t-shirt z krótkim rękawem i napisami. Wyglądał tak seksownie. Podobały mi się nawet jego liczne tatuaże.

-Zostaw ją – powiedział stanowczo.

   W tym momencie Harry odsunął się ode mnie i spojrzał na niego.

-To znowu ty – zdziwił się Zayn.
-Myślałem, że już nie wejdziesz mi w drogę – dodał.

   Podszedł do niego i popchnął go z całej siły na podłogę. Styles upadł. Zaczęli coś tam do siebie krzyczeć. Byłam w takim szoku, że nie pamiętałam co dokładnie. Dziwiło mnie to, że oni się znali i to nie ze szkoły..

-Isabel wychodzimy – odrzekł spokojnym tonem.

   Nawet się nie zastanawiałam tylko wzięłam torbę i wyszłam.

-Dziękuję za pomoc.
-Nie ma sprawy – uśmiechnął się.
-Skąd się znacie?
-Długa historia.
-Nie próbuj zmieniać tematu. Chcę wiedzieć.
-To jest ten nowy uczeń?
-Tak.
-Super. Lepiej nie mogłem trafić. Ten chłopak tak mi działa na nerwy. Już nie mogę się doczekać lekcji z nim – powiedział ironicznie.
-Nie powiesz mi?
-Ale w szkole nikt nie może się o tym dowiedzieć, bo to też mnie dotyczy i się na mnie odbije.
-Jasne.
-Wyścigi samochodowe. Imprezy w nocnych klubach. Czasami kasyna. Często na niego wpadałem. To chciałaś usłyszeć?!

   Myślałam, że on żartuje. Ale zobaczyłam przed domem jego sportowy samochód. Wyścigi samochodowe. Kluby. Kasyna. A wydawał się dość grzeczny.

-Wsiadaj – otworzył mi drzwi, po czym sam wsiadł.
-Zapnij pasy – dodał po chwili.
-Ok.


   Włączył muzykę. Od razu poznałam tą piosenkę było to Kings Of Lion – Sex on fire. Odjechaliśmy spod domu Harry'ego z piskiem opon...
____
Mamy piąty rozdział. 
Chciałabym was zachęcić do komentowania, ponieważ nie ukrywam irytuję mnie to, że jest coraz mniej komentarzy przy coraz większej liczbie wyświetleń...
Na początku nie chciałam wam stawiać żadnego ultimatum, ale chyba nie mam wyboru. 
Więc tak szósty rozdział pojawi się dopiero, gdy będzie przynajmniej 20 komentarzy.
xxx.

środa, 30 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 4 PROBLEMS

   Znowu zapowiadał się niesamowity dzień. Nie dość, że prawie spóźniłam do szkoły, to w połowie pierwszej lekcji – chemii – zostałam wezwana do gabinetu dyrektorki. Idąc przez korytarz, zastanawiałam się, o co może chodzić i dlaczego tylko ja mam ostatnio takie szczęście. W tym momencie przypomniał mi się incydent w szatni. Błagałam, żeby to nie o niego chodziło. Stałam pod drzwiami i myślałam nad tym, co się może zdarzyć. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam do drzwi.

-Proszę – usłyszałam i weszłam.
-Dzień dobry.
-Witaj.
-Podobno chciała pani ze mną rozmawiać.
-Tak, ale pewnie domyślasz się co może być tego powodem.
-Niestety nie mam pojęcia – odrzekłam spokojnie.
-Usiądź, proszę – powiedziała, po czym sama usiadła a ja razem z nią.
-Isabel, będąc szczerą to patrząc po wszystkich klasach w twoim roczniku jesteś jedną z nielicznych osób z dobrymi wynikami w nauce.

   Cholera, jak ona to powiedziała byłam pewna do czego zmierza. Przez głowę przeleciała mi tylko jedna myśl. Harry...

-Jak pewnie wiesz w programie nauczania naszej placówki znajduje się pomoc słabszym w nauce oraz wprowadzenie w życie szkolne nowych uczniów, a mówiąc o tym, ostatnio w szkole pojawił się takowy uczeń Harry Styles – dodała po chwili.
-Pani Dyrektor, ja wiem do czego zmierzamy, ale jestem zmuszona odmówić.

   W tym momencie do gabinetu wszedł Harry.

-Świetnie, że już się pojawiłeś, siadaj – wskazała ręką na krzesło.
-To jest właśnie panna Isabel Carter, o której ci wspominałam – powiedziała z uśmiechem.
-My się już poznaliśmy, mógłbym rzec nawet bardzo blisko – obrzucił mnie spojrzeniem.
-To znakomicie.

   Czułam się jakby zupełnie nikt nie liczył się z moim zdaniem, przecież wyraźnie odmówiłam.

-Jak już pani mówiłam niestety ja nie mogę pomóc. Z pewnością ktoś inny idealnie zastąpi moje miejsce.
-Panno Carter, chyba się nie zrozumiałyśmy. Wybrałam ciebie, ponieważ uważam cię za najlepszą kandydatkę, oprócz dobrych ocen, masz wzorowe zachowanie i jesteś bezkonfliktowa.
-Doprawdy?! - spytał ironicznie Harry.

   No tak, wiedziałam, o co mu chodzi. Bezkonfliktowa. Szczególnie wtedy w szatni jak mu Pszczółkę Maję sugerowałam. Jakoś do tej pory nie mogłam uwierzyć, skąd miałam tyle charyzmy. Wracając...

-Naturalnie – odrzekła z uśmiechem.
-Liczę, że Isabel poświęci mi swój czas i pomoże podciągnąć mi się w nauce w dogodnej atmosferze. Mam nadzieję, że również pomoże mi się zaklimatyzować w szkole.

   Przez chwilę zdawało mi się, że siedzi koło mnie zupełnie inna osoba. Ułożona i opanowana a nie jakaś napalona i niezrównoważona z szatni. Yhym... Już to widzę, Harry Styles – świetny aktor, chłopak o kilku wcieleniach... Takie porywające...

-No więc Isabel, to nie jest żadna prośba tylko polecenie – powiedziała stanowczo.
-Przykro mi. Nie zastosuję się do niego.
-W takim razie jestem zmuszona wyrzucić się z naszej placówki.
-Nie może pani...
-Zgodnie z regulaminem szkolnym mogę to zrobić.
-To jest niesprawiedliwe.
-Sprawiedliwość nie istnieje na tym świecie – odparł Styles.

   W tej chwili moja cierpliwość się skończyła. Miałam dość tej durnej szkoły. Wstałam i udałam się do wyjścia.

-Zastanów się Isabel, pójdziemy na kompromis. Raz w tygodniu będziesz przychodziła do jego domu i pomagała mu w nauce, szczególnie z matematyki i biologii.

   Zauważyłam, że on ma niezły ubaw z tego przedstawienia. On jest taki irytujący i nieobliczalny. Z drugiej strony nie ma w okolicy innej szkoły i jeszcze Malik... Nie potrafiłabym się z nim rozstać. On dużo dla mnie znaczy.

-Decyzja należy do ciebie. Na odpowiedź masz czas do końca dzisiejszych lekcji.

   Wybiegłam z gabinetu. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Doszłam do wniosku, że ten tzw. los mnie nienawidzi. W przeciwnym wypadku nie postawiłby na mojej drodze takiego aroganta.

*

   Czas nieubłagalnie szybko płynął. Minęła matematyka, geografia, fizyka i ostania już, czyli biologia. Wiedziałam, że teraz jest czas na podjęcie decyzji. Nie mogłam dopuścić do siebie tej myśli, że będę musiała spędzać czas z tym chłopakiem. Inni podczas przerwy zostawiali książki w szafkach i szli do domu, ja skryłam się w kącie w głębi szatni. Usiadłam na podłodze. Miałam łzy w oczach. Nie mogłam się nikomu wygadać. Emily zachorowała. Niby nic poważnego, ale musiała zostać w domu. Zastanawiałam się jak postąpić, gdy nagle usiadł obok mnie Malik. Byłam w jeszcze większym szoku. Serce prawie wyrwało mi się z piersi.

-Widzę, że masz problem. Mogę ci jakoś pomóc? - spytał.
-Pewnie pamiętasz co wydarzyło się dwa dni temu w szatni. Ten nowy uczeń. Dyrektorka każe mi pod pretekstem wywalenia mnie ze szkoły dawać mu korepetycje.
-Ale to chyba nie jest nic złego.
-Nie rozumiesz...
-To spróbuj mi wytłumaczyć.
-Nie wiesz jaki on jest. Wtedy w szatni on groził mi, że jak będę dla niego niemiła to mnie oszpeci. Już nawet pomijając to, kazałam mu się zamknąć, na co on odpowiedział, że chętnie się zamknie, ale ze mną w pokoju z łóżkiem. Po chwili dodał, że nawet łóżko nie jest potrzebne i że ściana i podłoga wystarczą.
-Co było dalej? - popatrzyłam się na niego jego mina mówiła sama za siebie, on sam był zdziwiony.
-Zapytał mnie czy mam jakiś problem a ja mu odpowiedziałam, że w tej chwili on nim jest. Odpowiedział mi na to, że z problemami najlepiej się przespać.
-Już mnie chyba nic nie zaskoczy – powiedział.
-A jednak... Na końcu zapytałam się go czy dobrze się czuje. On zasugerował mi, że ma ochotę na bzykanie.
-Co mu odpowiedziałaś?
-Nie uwierzysz, ja sama nie wierzę skąd wtedy wzięłam ten tekst.
-Żeby sobie wynajął Pszczółkę Maję – dodałam.
-Hahaha, jeszcze nigdy się tak nie uśmiałem w szkole. Zadziwiłaś mnie tą odpowiedzią.
-Samą siebie też. Co ja mam robić? Przecież ja się go boję. Jeszcze mi coś zrobi jak będę u niego w domu. Pomóż mi.
-Zgódź się.
-Ale...
-Jak będziesz szła do niego, podasz mi adres. Będę w okolicy. Tu masz mój numer. Teraz muszę już iść. Praca wzywa – podał mi karteczkę.

   Przyglądając się jak odchodził zdałam sobie sprawę z tego, że jego ciało jest ozdobione tatuażami. Wcześniej tego nie było widać, bo miał bluzy albo koszulki z długim rękawem. A teraz miał krótki rękaw... Ale w ogóle nie sądziłam, że on mi pomoże. Zrobię to dla niego. Nie mogę zmienić szkoły. Muszę go widywać. Czuję, że dzięki niemu jestem jakaś inna. Pewna siebie. I jeszcze taka podekscytowana. Mam jego numer. Poszłam znowu do gabinetu dyrektorki.

-I jak Isabel zastanowiłaś się?
-Dobrze, zgadzam się na to.
-Byłam pewna, że właściwie postąpisz. 
_____
I jest czwarty rozdział! :) 
Dziękuję wam za komentarze pod poprzednim postem. Bardzo miło mi się je czytało :D
Naprawdę to właśnie one sprawiają, że mam ochotę pisać częściej rozdziały :)
xxx.

sobota, 26 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 3 I WAS DREAMING ABOUT YOU

   Wychodząc z klasy trzymałam w dłoni kilka moich rysunków. Pożegnałam się z Emily. Planowałam udać się do szatni, żeby zostawić tam kilka książek. Będąc już w pobliżu usłyszałam męski głos.

-Ej ty!

   Nie odwracałam się, szłam dalej. Nie wiedziałam, że te słowa są skierowane do mnie.

-Tak, ty! - zawołał ponownie.

   Byłam nieugięta, nie zwracałam uwagi na te wołania. Gdy nagle zostałam przyciśnięta do szafek.

-O cholera! – pomyślałam.

   To niemożliwe. To on mi się śnił!

-Mnie się nie ignoruje- powiedział, przybliżając się jeszcze bardziej do mnie.

   Czułam się osaczona. On był tak blisko mnie. O co mu chodzi?!

-Zapamiętaj na przyszłość. Jestem tu nowy, więc będziemy się często widywać. Mów mi Harry. Uważaj bo jak będziesz dla mnie niemiła, twoja buźka będzie oszpecona.
-Hahahahaha tak zabawne, że aż wcale – odpowiedziałam mu.

   Sama byłam zdziwiona, że w takiej sytuacji nabrałam pewności siebie. Ale to chyba dlatego, że zobaczyłam Malika na końcu korytarza.

-O widzę odszczekaną panienką jesteś. Lubię ostre.
-Zamknij się!
-Dobra, ale z tobą w jednym pokoju z łóżkiem – odpowiedział, uśmiechając się zadziornie.
-Nawet bez łóżka. Ściana i podłoga nam wystarczą – dodał.
-Ty jesteś jakiś nienormalny. Puść mnie! – krzyknęłam.
-Będziesz spędzała ze mną dużo czasu Carter.
-Skąd wiesz jak się nazywam? - zapytałam.
-Bo według dyrektorki będziesz mi pomagać w nauce.

  W jednej chwili myślałam, że on żartuje. Nie mogłam w to uwierzyć.

-Pomarzyć sobie możesz – powiedziałam.
-Pomarzymy sobie razem szczególnie z matmy. Wiesz trójkąty i te sprawy...

   Odepchnęłam go od siebie.

-Masz jakiś problem? – spytał.
-W tej chwili ty jesteś tym problemem.
-Bo wiesz mówią, że z problemami najlepiej się przespać – puścił mi oko.
-Dobrze się czujesz? - zapytałam ironicznie.
-Mam ochotę na bzykanie – szepnął i musnął nosem po mojej szyi.
-To sobie kurwa Pszczółkę Maję wynajmij!
-Serio masz niewyparzoną mordkę. Podobasz mi się coraz bardziej. Jesteś niepozorna bo w  szkole masz opinie zwykłej kujonki.
-Odpieprz się ode mnie – powiedziałam stanowczo, po czym zobaczyłam, że Malik wchodzi do  szatni na dyżur.
-Pożałujesz, że się tak do mnie odnosisz. Jeszcze z tobą nie skończyłem – w tej chwili wytrącił  mi z ręki moje rysunki i odszedł.

   W pierwszej chwili naprawdę pomyślałam, że on jest jakiś psychiczny. Całe szczęście, że sobie poszedł. Schyliłam się, żeby pozbierać rysunki. Gdy zobaczyłam, że Zayn już trochę zdążył zgarnąć.

-Wszystko w porządku?
-Tak. Nie. Nie wiem.
-Zgaduję, że to ten nowy uczeń, o którym wszyscy gadają w pokoju nauczycielskim.
-Niestety.
-Proszę – powiedział i podał mi moje prace.
-Ty to narysowałaś? - zapytał zdziwiony.
-Tak – odparłam.
-Wow, są naprawdę dobre.

   Moje serce znowu zaczęło mocniej bić. Musiałam się opanować, choć nie umiałam za bardzo bo stał tak blisko mnie. Nie chciałam narobić sobie wstydu. Czułam jak moje policzki się zarumieniły.

-Wiesz spytałem bo ja również lubię rysować. Jak widać mamy wspólne hobby – uśmiechnął się.
-Rysuję tak samo jak ty, czyli trochę komiksowo. Muszę przyznać że masz talent Isabel– dodał.
-Dziękuję. Pamięta pan moje imię.
-Błagam cię jak jesteśmy sami nie mów do mnie pan. Czuję się wtedy taki stary – roześmiał się.
-Haha, ok. Jak sobie życzysz – powiedziałam z uśmiechem.
-To będzie nasz wspólny sekret. Chciałbym zobaczyć więcej twoich prac.
-Nie ma problemu, ja pana... znaczy twoje też chętnie zobaczę.
-Więc zacznijmy od początku. Jestem Zayn.
-Isabel.

   Nastąpiła chwila ciszy. Obydwoje patrzyliśmy chwilę na siebie. Strasznie rozpraszały mnie jego kawowe oczy. Nie mogłam przestać na nie spoglądać. I jeszcze jego uśmiech... Wydawał się taki szczery. Przez to wszystko traciłam spokojny oddech.

-Dzwonek. Muszę wracać na lekcje. Do zobaczenia – odrzekł.
-Rozumiem. Do widzenia – odparłam, po czym wyszedł z szatni.


   Tak jak miałam poprzednio w planach, które zostały zburzone zostawiłam kilka książek w szafce. Nie mogłam uwierzyć w to, że on też rysuję. Mamy wspólne zainteresowania. Wydawało mi się to takie cudowne. Ale ten Harry... Co za debil. Mam nadzieję, że z tym nauczaniem to był tylko żart. Przecież nie mogą mnie do tego zmusić. Serio teraz zacznę myśleć, że los naprawdę mnie nie lubi. Pewnie będzie mi częściej rzucać takie kłody pod nogi. Ale dlaczego on mi się przyśnił?! Nie mogłam przestać o tym myśleć. W moim śnie on był inny... czuły. A tu jakaś seksualna bestia na mnie wyleciała... Nigdy nie sądziłam, że czeka mnie tak „rozrywkowy” dzień w szkole...
_____
I tak oto z wielkim hukiem do opowiadania wpada Harry :)
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem. To one zmotywowały mnie do dalszej pracy :D
Mam nadzieję, że i tym razem opiszecie swoje wrażenia.
Pozdrawiam xxx.