Znowu
zapowiadał się niesamowity dzień. Nie dość, że prawie spóźniłam
do szkoły, to w połowie pierwszej lekcji – chemii – zostałam
wezwana do gabinetu dyrektorki. Idąc przez korytarz, zastanawiałam
się, o co może chodzić i dlaczego tylko ja mam ostatnio takie
szczęście. W tym momencie przypomniał mi się incydent w szatni.
Błagałam, żeby to nie o niego chodziło. Stałam pod drzwiami i
myślałam nad tym, co się może zdarzyć. Wzięłam głęboki
oddech i zapukałam do drzwi.
-Proszę
– usłyszałam i weszłam.
-Dzień
dobry.
-Witaj.
-Podobno
chciała pani ze mną rozmawiać.
-Tak,
ale pewnie domyślasz się co może być tego powodem.
-Niestety
nie mam pojęcia – odrzekłam spokojnie.
-Usiądź,
proszę – powiedziała, po czym sama usiadła a ja razem z nią.
-Isabel,
będąc szczerą to patrząc po wszystkich klasach w twoim roczniku
jesteś jedną z nielicznych osób z dobrymi wynikami w nauce.
Cholera, jak ona to powiedziała
byłam pewna do czego zmierza. Przez głowę przeleciała mi tylko
jedna myśl. Harry...
-Jak
pewnie wiesz w programie nauczania naszej placówki znajduje się
pomoc słabszym w nauce oraz wprowadzenie w życie szkolne nowych
uczniów, a mówiąc o tym, ostatnio w szkole pojawił się takowy
uczeń Harry Styles – dodała po chwili.
-Pani
Dyrektor, ja wiem do czego zmierzamy, ale jestem zmuszona odmówić.
W
tym momencie do gabinetu wszedł Harry.
-Świetnie,
że już się pojawiłeś, siadaj – wskazała ręką na krzesło.
-To
jest właśnie panna Isabel Carter, o której ci wspominałam –
powiedziała z uśmiechem.
-My
się już poznaliśmy, mógłbym rzec nawet bardzo blisko –
obrzucił mnie spojrzeniem.
-To
znakomicie.
Czułam się jakby zupełnie
nikt nie liczył się z moim zdaniem, przecież wyraźnie odmówiłam.
-Jak
już pani mówiłam niestety ja nie mogę pomóc. Z pewnością ktoś
inny idealnie zastąpi moje miejsce.
-Panno
Carter, chyba się nie zrozumiałyśmy. Wybrałam ciebie, ponieważ
uważam cię za najlepszą kandydatkę, oprócz dobrych ocen, masz
wzorowe zachowanie i jesteś bezkonfliktowa.
-Doprawdy?!
- spytał ironicznie Harry.
No
tak, wiedziałam, o co mu chodzi. Bezkonfliktowa. Szczególnie wtedy
w szatni jak mu Pszczółkę Maję sugerowałam. Jakoś do tej pory
nie mogłam uwierzyć, skąd miałam tyle charyzmy. Wracając...
-Naturalnie
– odrzekła z uśmiechem.
-Liczę,
że Isabel poświęci mi swój czas i pomoże podciągnąć mi się w
nauce w dogodnej atmosferze. Mam nadzieję, że również pomoże mi
się zaklimatyzować w szkole.
Przez chwilę zdawało mi się,
że siedzi koło mnie zupełnie inna osoba. Ułożona i opanowana a
nie jakaś napalona i niezrównoważona z szatni. Yhym... Już to
widzę, Harry Styles – świetny aktor, chłopak o kilku
wcieleniach... Takie porywające...
-No
więc Isabel, to nie jest żadna prośba tylko polecenie –
powiedziała stanowczo.
-Przykro
mi. Nie zastosuję się do niego.
-W
takim razie jestem zmuszona wyrzucić się z naszej placówki.
-Nie
może pani...
-Zgodnie
z regulaminem szkolnym mogę to zrobić.
-To
jest niesprawiedliwe.
-Sprawiedliwość
nie istnieje na tym świecie – odparł Styles.
W
tej chwili moja cierpliwość się skończyła. Miałam dość tej
durnej szkoły. Wstałam i udałam się do wyjścia.
-Zastanów
się Isabel, pójdziemy na kompromis. Raz w tygodniu będziesz
przychodziła do jego domu i pomagała mu w nauce, szczególnie z
matematyki i biologii.
Zauważyłam, że on ma niezły
ubaw z tego przedstawienia. On jest taki irytujący i nieobliczalny.
Z drugiej strony nie ma w okolicy innej szkoły i jeszcze Malik...
Nie potrafiłabym się z nim rozstać. On dużo dla mnie znaczy.
-Decyzja
należy do ciebie. Na odpowiedź masz czas do końca dzisiejszych
lekcji.
Wybiegłam z gabinetu. Nie
spodziewałam się takiego obrotu spraw. Doszłam do wniosku, że ten
tzw. los mnie nienawidzi. W przeciwnym wypadku nie postawiłby na
mojej drodze takiego aroganta.
*
Czas nieubłagalnie szybko
płynął. Minęła matematyka, geografia, fizyka i ostania już,
czyli biologia. Wiedziałam, że teraz jest czas na podjęcie
decyzji. Nie mogłam dopuścić do siebie tej myśli, że będę
musiała spędzać czas z tym chłopakiem. Inni podczas przerwy
zostawiali książki w szafkach i szli do domu, ja skryłam się w
kącie w głębi szatni. Usiadłam na podłodze. Miałam łzy w
oczach. Nie mogłam się nikomu wygadać. Emily zachorowała. Niby
nic poważnego, ale musiała zostać w domu. Zastanawiałam się jak
postąpić, gdy nagle usiadł obok mnie Malik. Byłam w jeszcze
większym szoku. Serce prawie wyrwało mi się z piersi.
-Widzę,
że masz problem. Mogę ci jakoś pomóc? - spytał.
-Pewnie
pamiętasz co wydarzyło się dwa dni temu w szatni. Ten nowy uczeń.
Dyrektorka każe mi pod pretekstem wywalenia mnie ze szkoły dawać
mu korepetycje.
-Ale
to chyba nie jest nic złego.
-Nie
rozumiesz...
-To
spróbuj mi wytłumaczyć.
-Nie
wiesz jaki on jest. Wtedy w szatni on groził mi, że jak będę dla
niego niemiła to mnie oszpeci. Już nawet pomijając to, kazałam mu
się zamknąć, na co on odpowiedział, że chętnie się zamknie,
ale ze mną w pokoju z łóżkiem. Po chwili dodał, że nawet łóżko
nie jest potrzebne i że ściana i podłoga wystarczą.
-Co
było dalej? - popatrzyłam się na niego jego mina mówiła sama za
siebie, on sam był zdziwiony.
-Zapytał
mnie czy mam jakiś problem a ja mu odpowiedziałam, że w tej chwili
on nim jest. Odpowiedział mi na to, że z problemami najlepiej się
przespać.
-Już
mnie chyba nic nie zaskoczy – powiedział.
-A
jednak... Na końcu zapytałam się go czy dobrze się czuje. On
zasugerował mi, że ma ochotę na bzykanie.
-Co
mu odpowiedziałaś?
-Nie
uwierzysz, ja sama nie wierzę skąd wtedy wzięłam ten tekst.
-Żeby
sobie wynajął Pszczółkę Maję – dodałam.
-Hahaha,
jeszcze nigdy się tak nie uśmiałem w szkole. Zadziwiłaś mnie tą
odpowiedzią.
-Samą
siebie też. Co ja mam robić? Przecież ja się go boję. Jeszcze mi
coś zrobi jak będę u niego w domu. Pomóż mi.
-Zgódź
się.
-Ale...
-Jak
będziesz szła do niego, podasz mi adres. Będę w okolicy. Tu masz
mój numer. Teraz muszę już iść. Praca wzywa – podał mi
karteczkę.
Przyglądając się jak
odchodził zdałam sobie sprawę z tego, że jego ciało jest
ozdobione tatuażami. Wcześniej tego nie było widać, bo miał
bluzy albo koszulki z długim rękawem. A teraz miał krótki
rękaw... Ale w ogóle nie sądziłam, że on mi pomoże. Zrobię to
dla niego. Nie mogę zmienić szkoły. Muszę go widywać. Czuję, że
dzięki niemu jestem jakaś inna. Pewna siebie. I jeszcze taka
podekscytowana. Mam jego numer. Poszłam znowu do gabinetu
dyrektorki.
-I
jak Isabel zastanowiłaś się?
-Dobrze,
zgadzam się na to.
-Byłam
pewna, że właściwie postąpisz.
_____
I jest czwarty rozdział! :)
Dziękuję wam za komentarze pod poprzednim postem. Bardzo miło mi się je czytało :D
Naprawdę to właśnie one sprawiają, że mam ochotę pisać częściej rozdziały :)
xxx.