środa, 30 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 4 PROBLEMS

   Znowu zapowiadał się niesamowity dzień. Nie dość, że prawie spóźniłam do szkoły, to w połowie pierwszej lekcji – chemii – zostałam wezwana do gabinetu dyrektorki. Idąc przez korytarz, zastanawiałam się, o co może chodzić i dlaczego tylko ja mam ostatnio takie szczęście. W tym momencie przypomniał mi się incydent w szatni. Błagałam, żeby to nie o niego chodziło. Stałam pod drzwiami i myślałam nad tym, co się może zdarzyć. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam do drzwi.

-Proszę – usłyszałam i weszłam.
-Dzień dobry.
-Witaj.
-Podobno chciała pani ze mną rozmawiać.
-Tak, ale pewnie domyślasz się co może być tego powodem.
-Niestety nie mam pojęcia – odrzekłam spokojnie.
-Usiądź, proszę – powiedziała, po czym sama usiadła a ja razem z nią.
-Isabel, będąc szczerą to patrząc po wszystkich klasach w twoim roczniku jesteś jedną z nielicznych osób z dobrymi wynikami w nauce.

   Cholera, jak ona to powiedziała byłam pewna do czego zmierza. Przez głowę przeleciała mi tylko jedna myśl. Harry...

-Jak pewnie wiesz w programie nauczania naszej placówki znajduje się pomoc słabszym w nauce oraz wprowadzenie w życie szkolne nowych uczniów, a mówiąc o tym, ostatnio w szkole pojawił się takowy uczeń Harry Styles – dodała po chwili.
-Pani Dyrektor, ja wiem do czego zmierzamy, ale jestem zmuszona odmówić.

   W tym momencie do gabinetu wszedł Harry.

-Świetnie, że już się pojawiłeś, siadaj – wskazała ręką na krzesło.
-To jest właśnie panna Isabel Carter, o której ci wspominałam – powiedziała z uśmiechem.
-My się już poznaliśmy, mógłbym rzec nawet bardzo blisko – obrzucił mnie spojrzeniem.
-To znakomicie.

   Czułam się jakby zupełnie nikt nie liczył się z moim zdaniem, przecież wyraźnie odmówiłam.

-Jak już pani mówiłam niestety ja nie mogę pomóc. Z pewnością ktoś inny idealnie zastąpi moje miejsce.
-Panno Carter, chyba się nie zrozumiałyśmy. Wybrałam ciebie, ponieważ uważam cię za najlepszą kandydatkę, oprócz dobrych ocen, masz wzorowe zachowanie i jesteś bezkonfliktowa.
-Doprawdy?! - spytał ironicznie Harry.

   No tak, wiedziałam, o co mu chodzi. Bezkonfliktowa. Szczególnie wtedy w szatni jak mu Pszczółkę Maję sugerowałam. Jakoś do tej pory nie mogłam uwierzyć, skąd miałam tyle charyzmy. Wracając...

-Naturalnie – odrzekła z uśmiechem.
-Liczę, że Isabel poświęci mi swój czas i pomoże podciągnąć mi się w nauce w dogodnej atmosferze. Mam nadzieję, że również pomoże mi się zaklimatyzować w szkole.

   Przez chwilę zdawało mi się, że siedzi koło mnie zupełnie inna osoba. Ułożona i opanowana a nie jakaś napalona i niezrównoważona z szatni. Yhym... Już to widzę, Harry Styles – świetny aktor, chłopak o kilku wcieleniach... Takie porywające...

-No więc Isabel, to nie jest żadna prośba tylko polecenie – powiedziała stanowczo.
-Przykro mi. Nie zastosuję się do niego.
-W takim razie jestem zmuszona wyrzucić się z naszej placówki.
-Nie może pani...
-Zgodnie z regulaminem szkolnym mogę to zrobić.
-To jest niesprawiedliwe.
-Sprawiedliwość nie istnieje na tym świecie – odparł Styles.

   W tej chwili moja cierpliwość się skończyła. Miałam dość tej durnej szkoły. Wstałam i udałam się do wyjścia.

-Zastanów się Isabel, pójdziemy na kompromis. Raz w tygodniu będziesz przychodziła do jego domu i pomagała mu w nauce, szczególnie z matematyki i biologii.

   Zauważyłam, że on ma niezły ubaw z tego przedstawienia. On jest taki irytujący i nieobliczalny. Z drugiej strony nie ma w okolicy innej szkoły i jeszcze Malik... Nie potrafiłabym się z nim rozstać. On dużo dla mnie znaczy.

-Decyzja należy do ciebie. Na odpowiedź masz czas do końca dzisiejszych lekcji.

   Wybiegłam z gabinetu. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Doszłam do wniosku, że ten tzw. los mnie nienawidzi. W przeciwnym wypadku nie postawiłby na mojej drodze takiego aroganta.

*

   Czas nieubłagalnie szybko płynął. Minęła matematyka, geografia, fizyka i ostania już, czyli biologia. Wiedziałam, że teraz jest czas na podjęcie decyzji. Nie mogłam dopuścić do siebie tej myśli, że będę musiała spędzać czas z tym chłopakiem. Inni podczas przerwy zostawiali książki w szafkach i szli do domu, ja skryłam się w kącie w głębi szatni. Usiadłam na podłodze. Miałam łzy w oczach. Nie mogłam się nikomu wygadać. Emily zachorowała. Niby nic poważnego, ale musiała zostać w domu. Zastanawiałam się jak postąpić, gdy nagle usiadł obok mnie Malik. Byłam w jeszcze większym szoku. Serce prawie wyrwało mi się z piersi.

-Widzę, że masz problem. Mogę ci jakoś pomóc? - spytał.
-Pewnie pamiętasz co wydarzyło się dwa dni temu w szatni. Ten nowy uczeń. Dyrektorka każe mi pod pretekstem wywalenia mnie ze szkoły dawać mu korepetycje.
-Ale to chyba nie jest nic złego.
-Nie rozumiesz...
-To spróbuj mi wytłumaczyć.
-Nie wiesz jaki on jest. Wtedy w szatni on groził mi, że jak będę dla niego niemiła to mnie oszpeci. Już nawet pomijając to, kazałam mu się zamknąć, na co on odpowiedział, że chętnie się zamknie, ale ze mną w pokoju z łóżkiem. Po chwili dodał, że nawet łóżko nie jest potrzebne i że ściana i podłoga wystarczą.
-Co było dalej? - popatrzyłam się na niego jego mina mówiła sama za siebie, on sam był zdziwiony.
-Zapytał mnie czy mam jakiś problem a ja mu odpowiedziałam, że w tej chwili on nim jest. Odpowiedział mi na to, że z problemami najlepiej się przespać.
-Już mnie chyba nic nie zaskoczy – powiedział.
-A jednak... Na końcu zapytałam się go czy dobrze się czuje. On zasugerował mi, że ma ochotę na bzykanie.
-Co mu odpowiedziałaś?
-Nie uwierzysz, ja sama nie wierzę skąd wtedy wzięłam ten tekst.
-Żeby sobie wynajął Pszczółkę Maję – dodałam.
-Hahaha, jeszcze nigdy się tak nie uśmiałem w szkole. Zadziwiłaś mnie tą odpowiedzią.
-Samą siebie też. Co ja mam robić? Przecież ja się go boję. Jeszcze mi coś zrobi jak będę u niego w domu. Pomóż mi.
-Zgódź się.
-Ale...
-Jak będziesz szła do niego, podasz mi adres. Będę w okolicy. Tu masz mój numer. Teraz muszę już iść. Praca wzywa – podał mi karteczkę.

   Przyglądając się jak odchodził zdałam sobie sprawę z tego, że jego ciało jest ozdobione tatuażami. Wcześniej tego nie było widać, bo miał bluzy albo koszulki z długim rękawem. A teraz miał krótki rękaw... Ale w ogóle nie sądziłam, że on mi pomoże. Zrobię to dla niego. Nie mogę zmienić szkoły. Muszę go widywać. Czuję, że dzięki niemu jestem jakaś inna. Pewna siebie. I jeszcze taka podekscytowana. Mam jego numer. Poszłam znowu do gabinetu dyrektorki.

-I jak Isabel zastanowiłaś się?
-Dobrze, zgadzam się na to.
-Byłam pewna, że właściwie postąpisz. 
_____
I jest czwarty rozdział! :) 
Dziękuję wam za komentarze pod poprzednim postem. Bardzo miło mi się je czytało :D
Naprawdę to właśnie one sprawiają, że mam ochotę pisać częściej rozdziały :)
xxx.

sobota, 26 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 3 I WAS DREAMING ABOUT YOU

   Wychodząc z klasy trzymałam w dłoni kilka moich rysunków. Pożegnałam się z Emily. Planowałam udać się do szatni, żeby zostawić tam kilka książek. Będąc już w pobliżu usłyszałam męski głos.

-Ej ty!

   Nie odwracałam się, szłam dalej. Nie wiedziałam, że te słowa są skierowane do mnie.

-Tak, ty! - zawołał ponownie.

   Byłam nieugięta, nie zwracałam uwagi na te wołania. Gdy nagle zostałam przyciśnięta do szafek.

-O cholera! – pomyślałam.

   To niemożliwe. To on mi się śnił!

-Mnie się nie ignoruje- powiedział, przybliżając się jeszcze bardziej do mnie.

   Czułam się osaczona. On był tak blisko mnie. O co mu chodzi?!

-Zapamiętaj na przyszłość. Jestem tu nowy, więc będziemy się często widywać. Mów mi Harry. Uważaj bo jak będziesz dla mnie niemiła, twoja buźka będzie oszpecona.
-Hahahahaha tak zabawne, że aż wcale – odpowiedziałam mu.

   Sama byłam zdziwiona, że w takiej sytuacji nabrałam pewności siebie. Ale to chyba dlatego, że zobaczyłam Malika na końcu korytarza.

-O widzę odszczekaną panienką jesteś. Lubię ostre.
-Zamknij się!
-Dobra, ale z tobą w jednym pokoju z łóżkiem – odpowiedział, uśmiechając się zadziornie.
-Nawet bez łóżka. Ściana i podłoga nam wystarczą – dodał.
-Ty jesteś jakiś nienormalny. Puść mnie! – krzyknęłam.
-Będziesz spędzała ze mną dużo czasu Carter.
-Skąd wiesz jak się nazywam? - zapytałam.
-Bo według dyrektorki będziesz mi pomagać w nauce.

  W jednej chwili myślałam, że on żartuje. Nie mogłam w to uwierzyć.

-Pomarzyć sobie możesz – powiedziałam.
-Pomarzymy sobie razem szczególnie z matmy. Wiesz trójkąty i te sprawy...

   Odepchnęłam go od siebie.

-Masz jakiś problem? – spytał.
-W tej chwili ty jesteś tym problemem.
-Bo wiesz mówią, że z problemami najlepiej się przespać – puścił mi oko.
-Dobrze się czujesz? - zapytałam ironicznie.
-Mam ochotę na bzykanie – szepnął i musnął nosem po mojej szyi.
-To sobie kurwa Pszczółkę Maję wynajmij!
-Serio masz niewyparzoną mordkę. Podobasz mi się coraz bardziej. Jesteś niepozorna bo w  szkole masz opinie zwykłej kujonki.
-Odpieprz się ode mnie – powiedziałam stanowczo, po czym zobaczyłam, że Malik wchodzi do  szatni na dyżur.
-Pożałujesz, że się tak do mnie odnosisz. Jeszcze z tobą nie skończyłem – w tej chwili wytrącił  mi z ręki moje rysunki i odszedł.

   W pierwszej chwili naprawdę pomyślałam, że on jest jakiś psychiczny. Całe szczęście, że sobie poszedł. Schyliłam się, żeby pozbierać rysunki. Gdy zobaczyłam, że Zayn już trochę zdążył zgarnąć.

-Wszystko w porządku?
-Tak. Nie. Nie wiem.
-Zgaduję, że to ten nowy uczeń, o którym wszyscy gadają w pokoju nauczycielskim.
-Niestety.
-Proszę – powiedział i podał mi moje prace.
-Ty to narysowałaś? - zapytał zdziwiony.
-Tak – odparłam.
-Wow, są naprawdę dobre.

   Moje serce znowu zaczęło mocniej bić. Musiałam się opanować, choć nie umiałam za bardzo bo stał tak blisko mnie. Nie chciałam narobić sobie wstydu. Czułam jak moje policzki się zarumieniły.

-Wiesz spytałem bo ja również lubię rysować. Jak widać mamy wspólne hobby – uśmiechnął się.
-Rysuję tak samo jak ty, czyli trochę komiksowo. Muszę przyznać że masz talent Isabel– dodał.
-Dziękuję. Pamięta pan moje imię.
-Błagam cię jak jesteśmy sami nie mów do mnie pan. Czuję się wtedy taki stary – roześmiał się.
-Haha, ok. Jak sobie życzysz – powiedziałam z uśmiechem.
-To będzie nasz wspólny sekret. Chciałbym zobaczyć więcej twoich prac.
-Nie ma problemu, ja pana... znaczy twoje też chętnie zobaczę.
-Więc zacznijmy od początku. Jestem Zayn.
-Isabel.

   Nastąpiła chwila ciszy. Obydwoje patrzyliśmy chwilę na siebie. Strasznie rozpraszały mnie jego kawowe oczy. Nie mogłam przestać na nie spoglądać. I jeszcze jego uśmiech... Wydawał się taki szczery. Przez to wszystko traciłam spokojny oddech.

-Dzwonek. Muszę wracać na lekcje. Do zobaczenia – odrzekł.
-Rozumiem. Do widzenia – odparłam, po czym wyszedł z szatni.


   Tak jak miałam poprzednio w planach, które zostały zburzone zostawiłam kilka książek w szafce. Nie mogłam uwierzyć w to, że on też rysuję. Mamy wspólne zainteresowania. Wydawało mi się to takie cudowne. Ale ten Harry... Co za debil. Mam nadzieję, że z tym nauczaniem to był tylko żart. Przecież nie mogą mnie do tego zmusić. Serio teraz zacznę myśleć, że los naprawdę mnie nie lubi. Pewnie będzie mi częściej rzucać takie kłody pod nogi. Ale dlaczego on mi się przyśnił?! Nie mogłam przestać o tym myśleć. W moim śnie on był inny... czuły. A tu jakaś seksualna bestia na mnie wyleciała... Nigdy nie sądziłam, że czeka mnie tak „rozrywkowy” dzień w szkole...
_____
I tak oto z wielkim hukiem do opowiadania wpada Harry :)
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem. To one zmotywowały mnie do dalszej pracy :D
Mam nadzieję, że i tym razem opiszecie swoje wrażenia.
Pozdrawiam xxx.

czwartek, 24 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 2 TORN

   Miałam 10 minut przerwy do następnej lekcji. Udałam się szybko do czytelni i zamknęłam za sobą drzwi. Cieszyłam się samotnością. Próbowałam zebrać myśli i wytłumaczyć sobie dlaczego tak się dzieje. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywałam i na nikogo nie patrzyłam w taki sposób. Przerażałam samą siebie. Sądziłam, że to tylko sen i zaraz się obudzę. Szczypanie nic nie dało. Zadzwonił dzwonek. Musiałam iść na dalsze lekcje. Oczywiście nie wyniosłam z nich nic. W ogóle nie mogłam się skupić. Moje myśli zajmowało co innego. Po zakończonych lekcjach postanowiłam, że nie będę jeszcze wracać do domu, tylko przejdę się trochę po mieście. Kupiłam sobie coś do picia. Przysiadłam na ławce. Po chwili dosiadła się do mnie Emily.

-Co ty tu robisz? - spytałam, będąc zdziwiona jej obecnością.
-Przecież wiesz, że bym cię nie zostawiła. Widziałam jaka byłaś zamyślona- odparła.
-Zrozum, nie wiem dlaczego się tak zachowuję. Nie potrafię przestać o nim myśleć.
-Zakochałaś się. To nie jest dziwne. Każdy czasem tego potrzebuje.

   Ta odpowiedź przeleciała przez moją głowę i byłam jeszcze bardziej zdezorientowana. Nigdy nie wierzyłam w miłość a już na pewno nie w taką od pierwszego wejrzenia.

-Przepraszam cię, ale pójdę już – powiedziałam.
-Jak wolisz - opowiedziała, po czym ja odeszłam.

   Może nie zachowałam się zbyt dobrze, ale nie chciałam o tym rozmawiać. Strasznie mnie to przytłaczało, czułam się rozdarta. Droga do domu minęła spokojnie. Wchodząc, spostrzegłam, że moja mama siedzi w kuchni.

-Cześć skarbie, późno wróciłaś.
-Chciałam jeszcze pochodzić trochę po mieście.
-Stało się coś? Jesteś jakaś blada.- spytała, niepokojąc się.
-Nic mi nie jest. Po prostu jestem trochę zmęczona.
-Idź do pokoju i odpocznij. Zrobię ci herbatę.
-Dziękuję – odpowiedziałam i udałam się na górę.

   Usiadłam na łóżku, próbując nie myśleć o dzisiejszym dniu. Niestety się nie udało, więc stwierdziłam, że chociaż odrobię lekcję, żeby nie mieć zaległości w szkole. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.

-Mogę wejść?
-Oczywiście – odparłam, słysząc głos mamy.
- Proszę, zjedz naleśniki i wypij herbatę, na pewno masz ochotę - powiedziała, stawiając to na moim biurku.
-Naprawdę nie musiałaś - odrzekłam, po czym ona rzuciła uśmiech w moją stronę i wyszła z pokoju.

   Robiąc ostatnie zadanie byłam kompletnie wykończona. Wzięłam prysznic. Położyłam się w łóżku i od razu zasnęłam.

*

   Miałam okropnie dziwny sen. Śniło mi się, że siedzę na kolanach jakiegoś chłopaka i nie był to nauczyciel angielskiego, co mnie zdziwiło. Brunet z kręconymi włosami i zielonymi oczami. W niczym nie przypominał Zayna. Po chwili się obudziłam. Pamiętam, że mówił mi, że wszystko będzie dobrze a ja się do niego przytuliłam, po czym on się uśmiechnął i ujrzałam jego dołeczki. Zdawało mi się, że dobrze go znam, choć nie było to prawdą. Co się ze mną dzieje?! Nic już nie rozumiem. Położyłam się i znowu zasnęłam. Na szczęście nic mi się już nie przyśniło.

*

   Wpadające promienie słońca mnie obudziły. Spoglądnęłam na zegarek była 6:52. Przypomniał mi się mój sen. Cały czas wydawało mi się, że gdzieś już widziałam tego chłopaka. A co tam, nie będę zawracać sobie głowy jakimś bezsensownym snem. Ubrałam się i poszłam do kuchni, gdzie napiłam się szklanki wody. Usiadłam na krześle i z naciskiem odłożyłam szklankę na stół. Wtem mama zeszła na dół.

-Kochanie wszystko w porządku?
-Tak. Po prostu prawie upuściłam szklankę.
-Poczekaj, zrobię ci śniadanie zanim pójdę do pracy.
-Dobrze.

   Podczas gdy mama robiła śniadanie ja pakowałam książki do torby. Później zawołała mnie na dół i gdy zeszłam przysunęła do mnie talerz z jedzeniem. Nie byłam jakoś szczególnie głodna, ale nie chciałam jej robić przykrości, więc zjadłam. Następnie pożegnałam się z nią i wyszłam z domu. Miałam jeszcze trochę czasu do rozpoczęcia lekcji, dlatego postanowiłam, że pójdę drogą obok parku. Idąc, zaczęłam obserwować ludzi. Wszyscy w ciągłym biegu. Nie zdziwił mnie ten widok. Zanim weszłam do szkoły, wzięłam głęboki oddech. Musiałam się na to przygotować. Pierwsza była historia. Później geografia. Następnie matematyka. Gdy zostało ostatnie piętnaście minut lekcji, nie mogłam się skupić. Byłam zestresowana bo wiedziałam, że później będę miała angielski. Niestety pani zauważyła, że nie zainteresowała mnie lekcja.

-Isabel wstań, rozwiążesz zadanie przy tablicy – powiedziała.

   W pierwszej chwili przebiegły mnie ciarki. Gdy wstałam, czułam, że nogi uginają się pode mną. Oczywiście wszyscy się na mnie patrzyli, co mnie jeszcze bardziej rozpraszało w robieniu zadania.

-Ile ci wyszło? – spytała pani.
- 69 – powiedziałam, po czym żałowałam, że dostałam taki przykład, bo wszyscy mieli jakieś skojarzenia z tą liczbą.
-Dobrze, możesz wrócić na miejsce.

   Nadszedł angielski. Stojąc pod salą, moje serce biło tak mocno jakbym przed chwilą przebiegła jakieś dziesięć kilometrów. Weszliśmy do środka. Prawdą było to, że odkąd go zobaczyłam nie mogłam przestać na niego patrzeć. Jego uśmiech był cudowny. Zdałam sobie sprawę z tego, że nie jestem sama. Kątem oka dostrzegłam jak modnisie klasowe Kate i Lea też wpatrywały się w niego w taki sposób jakby chciały go rozebrać. Mówiąc szczerze byłam przekonana, że pod jego koszulką skrywają się mięśnie. Na pewno seksowne. Już miałam ten widok w mojej głowie. Malik zaczął chodzić po klasie rozdając zadanie domowe. Gdy zbliżał się do mojej ławki zrobiło mi się gorąco. Moje serce mało nie wyskoczyło. Uratował mnie dzwonek.

*


   Wow, nigdy wcześniej się tak nie czułam. Z jednej strony jakby wewnętrznie rozdarta, a z drugiej sama nie wiem. Od dwóch dni moje serce bije i nie da się tego opisać. Tak to chyba to. Zakochałam się. Jest to dziwne uczucie. Nie ma żadnych motylków w brzuchu jak to mówią inni, tylko bicie serca. Zakochać się - to nawet nie jest trudne. Każdemu może się zdarzyć. Wiesz, że los leci z tobą w kulki wprawiając się w taki stan. Jednak nie wiesz co będzie dalej. Jakie karty przed tobą odwróci. Przyszłość jest niepewna. Musisz czekać...
____
Przed wami drugi rozdział.
Mam nadzieję, że ktoś zostawi jakiś ślad po sobie w komentarzach :)

wtorek, 22 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 1 TOTAL ECLIPSE OF THE HEART

   Świetnie. Drugi dzień w ostatniej klasy a ja już zaspałam. Pewnie nie będzie wyglądać to zbyt dobrze, ale trudno. Ostatnio nie potrafię się skoncentrować. Jak mogłam nie usłyszeć budzika?!

   Spóźnię się na pierwszą lekcję z nowym nauczycielem angielskiego. Wakacje były dla mnie ucieczką od tych wkurzających ludzi. Czeka mnie cudowny dzień w szkole. Przekraczając jej próg moja samoocena z bardzo niskiego poziomu spada na ujemny. Przechodząc korytarzem zazwyczaj słyszałam tylko szepty. A słuch mam bardzo dobry, więc wiem jak gadali o tym jak okropnie wyglądam albo jaka jestem brzydka. Prawdą jest to, że mam dużo kompleksów. Ubieram się tak jak mi się podoba, nie gonię za modą. Zawsze chciałam być osobą, która nie przejmuję się tym, co inni o niej mówią, ale niestety nie jestem. Dobra, koniec z tym. Trzeba wstać z łóżka, bo leżąc bezczynnie przez głowę przepływa tysiące myśli. Dosłownie jakbym tyle gadała, co nie jest takie oczywiste, bo nie jestem szczególnie gadatliwa, bardziej nieśmiała i cicha.

   Wstałam z łóżka, leniwie rozciągając mięśnie. Pośpiesznie włożyłam czarne spodnie i szarą bluzkę z nadrukiem. Wyszłam z pokoju, udając się do łazienki, żeby ogarnąć ten nieład na mojej głowie. Jeszcze małe poprawki twarzy i gotowe. Nie byłam pewna czy moja mama jest w domu. Zeszłam na dół.

-Mamoooooo?! - zawołałam wchodząc do kuchni.
-Cześć skarbie. – odrzekła.
-Nie słyszałam budzika, drugi dzień szkoły a ja już się spóźniam. – powiedziałam.
-Nic takiego się nie stało, nie przejmuj się. Przepraszam kochanie, ale muszę być dzisiaj  wcześniej w pracy. Tutaj masz drugie śniadanie – stwierdziła podając mi kanapki.
-Dobrze. Dziękuję.
-Do zobaczenia.
-Pa mamo – uśmiechnęłam się do niej, po czym ona przytuliła mnie i poszła.

   Schowałam do torby drugie śniadanie. Założyłam buty i wyszłam z domu.

*

   Na zewnątrz panowała piękna, słoneczna pogoda. Zaciągnęłam się świeżym powietrzem i udałam się w stronę szkoły. Idąc, mijałam różnych ludzi, którzy również się spieszyli. Wchodząc do szkoły, spojrzałam na zegarek – uff, nie jest tak źle, spóźniłam się tylko dziesięć minut. Podeszłam pod salę i wyobraziłam sobie, że nowy nauczyciel będzie jakiś starym zrzędą, który będzie próbował mnie pouczać. Nie byłam pewna czy chcę go zobaczyć.

-Dam radę ! - powiedziałam sobie w myślach.

   Wzięłam głęboki oddech i weszłam. Gdy go zobaczyłam szczęka dosłownie mi opadła..

-Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie. - powiedziałam.
-Dzień dobry. Ważne, że udało ci się dotrzeć, usiądź. - odpowiedział.

   Wzrok całej klasy skupiony był na mnie. To uczucie było okropne. Nie lubię być w centrum uwagi. Szybkim krokiem ruszyłam i usiadłam w ostatniej ławce razem z Emily.
Nie mogłam uwierzyć co się przed chwilą stało. Ten nauczyciel był może 3 lata starszy ode mnie. Jego oczy były czekoladowe, włosy czarne. Wyglądał jak typowy chłopak ze wschodu, ale było w nim coś wyjątkowego. Był idealny. Nagle ktoś mnie szturchnął.

- Dobrze się czujesz?- spytała się mnie Emily, widząc że się zamyśliłam.
-Tak, wszystko w porządku – stwierdziłam.
-Nie wydaje mi się, w ogóle go nie słuchasz. – odrzekła.
-Naprawdę nic mi nie jest.- odparłam.
-To czemu się tak na niego gapisz? Podoba ci się?
-No wieeesz…
-Czyli zgadłam. Nie przejmuj się, według mnie też jest całkiem słodki – uśmiechnęła się.

   Emily znała mnie tak dobrze, że zawsze potrafiła zauważyć, gdy coś było nie tak. Zazwyczaj odgadywała co mam na myśli. To prawda, nie wiedziałam co on powiedział, ale starałam się tym nie przejmować. Po chwili on się odezwał.

- Powtórzę, nazywam się Malik – uśmiechnął się.

   Zachowywał się tak jakby czytał w moich myślach. To było dziwne. On wydawał się być bardzo pewny siebie. Miałam pewne przeczucie, które po chwili się spełniło. Wiedziałam, że zaraz wszystkie dziewczyny zaczną do niego wzdychać...

-Macie do mnie jakieś pytania? - zapytał Malik.

   Największe plotkary i piękności klasowe zaczęły przesłuchanie. A jak ma pan na imię? A ile ma pan lat? Dlaczego pan tak młodo uczy?

-Mam na imię Zayn. Mam 21 lat. Jestem na studiach. Zajęcia z wami to moje praktyki - odrzekł niezbyt entuzjastycznie.

   Nie mogłam przestać na niego patrzeć. Coś ze mną było nie tak. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywałam. On... miał niesamowity błysk w oku. Chyba już nie zaśpię na angielski. Będę pilną uczennicą. Takie stwierdzenia przepływały przez moją głowę. Cholera, co się dzieje?! Zayn. Piękne imię. Pasuje do niego.. Po chwili dzwonek przerwał moje rozmyślania.

-Na dzisiaj to wszystko. Do widzenia. - odrzekł.


   Wstałam, spakowałam moje rzeczy. Następnie podniosłam głowę, spojrzałam na niego ostatni raz i wyszłam z klasy. Moje serce biło tak mocno, jak zbliżałam się do niego, że wkrótce pewnie nabawię się arytmii. Po chwili gdy już się oddaliłam, odwróciłam się żeby jeszcze raz go ujrzeć. Wyglądał tak seksownie, trzymając dziennik i zamykając klasę...
____
Mamy pierwszy rozdział. Liczę, że się spodobało. Zapraszam na aska: http://ask.fm/MalinowaRose

PROLOG

   Czy kiedykolwiek ktoś z was zastanawiał się nad przeznaczeniem? Czy myśleliście nad tym co mogłoby się wydarzyć gdybyście postąpili inaczej w danym momencie? Ja tak. 
   Jestem Isabel Carter, mam 18 lat. Urodziłam się i wychowałam w Bradford. Nie mam rodzeństwa, mieszkam z mamą. Uwielbiam rysować, gdy zaczynam czuję się jak w transie i nie mogę przestać. Nigdy nie wierzyłam, że miłość zmienia człowieka. Może dlatego, że jeszcze w nikim się nie zakochałam. W szkole nie czułam się dobrze, choć miałam dobre oceny. Inni traktowali mnie po prostu jak zwykłego kujona. A ja tak naprawdę nie przykładałam się do nauki, po prostu posiadałam dobrą pamięć. Mam tylko jedną prawdziwą przyjaciółkę Emily, której mogę ufać. Obydwie wiemy dość sporo o sobie nawzajem. 
   Od dawna byłam przekonana że naszym życiem kieruje tak zwany los, który lubi wywraca życie do góry nogami. Wiedziałam, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Jednak myślałam, że moje życie się nie zmieni i pozostanie nudne. Byłam w błędzie. Czasami możemy dostać od losu szczęście, które w mgnieniu oka zmieni się w koszmar...
_____
Witam wszystkich. Oto wprowadzenie do mojego opowiadania. Mam nadzieję, że przyciągnie waszą uwagę. Pytania kierujcie do mnie na aska: http://ask.fm/MalinowaRose